PiS jedzie do Bogatyni “bronić kopalni Turów przed UE”. Ale kto obroni mieszkańców zagłębia turoszowskiego przed bezrobociem i zapaścią ekonomiczną regionu, które wywoła taka krótkowzroczna polityka? Bartosz Kwiatkowski, dyrektor Fundacji Frank Bold pisze o tym, czego nie mówią politycy i biznes w sprawie Turowa.
To świetnie, że rządzący zauważyli zagłębie turoszowskie i zamiatane dotychczas pod dywan problemy regionu. Jednak zapowiedzi polityków obozu rządzącego dotyczące nagle przeniesionej z Łodzi do Bogatyni konwencji PiS nie dają nadziei, że partia ma coś do zaoferowania mieszkańcom. Powtarzane jak mantra “nie pozwolimy zamknąć kopalni” to przedwyborcze mydlenie oczu, za które wysoką cenę zapłacą zwykli ludzie.
Rząd i właściciele kopalni głośno o tym nie mówią, ale los Turowa jest już zapisany w oficjalnych dokumentach państwowych i w strategii grupy PGE. I tym losem nie jest prowadzenie wydobycia do końca świata i o jeden dzień dłużej, tylko wygaszanie działalności kopalni w perspektywie co najwyżej kilkunastu lat.
“Polityka energetyczna Polski do 2040 r.” to dokument strategiczny wyznaczający kierunki rozwoju sektora paliwowo-energetycznego, który jest właśnie przez rząd aktualizowany. Premier Morawiecki i minister Sasin dobrze wiedzą, że zgodnie z aktualizacją po roku 2035 nie ma w nim w zasadzie miejsca na węgiel brunatny. Rząd zakłada, że w 2035 r. niecałe 3 proc. energii będzie wytwarzane z węgla brunatnego, a w 2040 r. – już mniej niż 1 proc. Wynika z tego, że znaczenie węgla brunatnego dla bezpieczeństwa energetycznego Polski już wkrótce będzie znikome.
Rozwój wydarzeń na świecie i zaostrzane cele klimatyczne nie pozostawiają złudzeń, że polityka energetyczna będzie ulegać kolejnym zmianom z coraz szybszą datą odejścia od węgla. Co zatem mają na myśli rządzący obiecując, że nie pozwolą zamknąć kopalni w Turowie? To, że nie zamkną jej w tej chwili? Akurat tego nie domagają się od nich nawet najbardziej radykalni ekolodzy.
Również PGE nie ma złudzeń co do losu Turowa, ale głównie wtedy, kiedy mówi do swoich inwestorów. W sprawozdaniu niefinansowym grupy PGE za rok 2021 na wykresie pokazującym drogę PGE do neutralności klimatycznej wyraźnie widać, że spółka zagłębie turoszowskie po prostu opuści. Jak mogłaby osiągnąć tak znaczącą redukcję własnych emisji CO2 inaczej niż pozbywając się obciążających jej portfolio aktywów węglowych? Nie od dziś wiadomo, że PGE wiąże swoją przyszłość raczej z budowaniem wiatraków na Bałtyku niż z wydobyciem węgla. O przyszłości mieszkańców Bogatyni spółka nie myśli.
Więcej szczęścia do PGE miał Bełchatów, tam koncern potrafił planować strategicznie i uwzględniać los ludzi. Spółka podjęła – mało ambitną, ale jednak – decyzję o zamknięciu elektrowni Bełchatów najpóźniej do 2036 roku. Między innymi dzięki temu do regionu bełchatowskiego tylko z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji trafi niemal 370 mln euro.
Transformację zaczęła już Wielkopolska Wschodnia. Symbolicznym momentem był niedawno ostatni transport węgla kończący aktywność kopalni Jóźwin, największej i najstarszej odkrywki w regionie. Nie wydarzyło się to nagle, spółka ZE PAK przygotowywała się na koniec pewnej epoki od kilku lat, podejmując w roku 2022 decyzję o przyspieszeniu zamknięcia ostatniego bloku węglowego z 2030 r. na koniec 2024 r. Do regionu konińskiego z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji zostanie przekazanych ponad 414 mln euro.
Ile pieniędzy wpłynie z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji do regionu turoszowskiego? Zero euro. Nieodpowiedzialne przedłużenie koncesji do 2044 roku wykluczyło region ze środków na sprawiedliwą transformację. A przecież ceny uprawnień do emisji CO2 i wykluczenie elektrowni węglowych z zielonego finansowania doprowadzą do ekonomicznej nieopłacalności wydobycia w Turowie szybciej niż ktokolwiek się spodziewa. Turów nagle i bez planu zamkną nie ekolodzy, tylko rząd nieliczący się z realiami gospodarczymi.
Tym, co powinni robić teraz politycy jest bardzo trudna i niewdzięczna – ale konieczna – praca nad strategią transformacji regionu. I to takiej transformacji, która będzie sprawiedliwa: pozwoli stworzyć nowe kierunki rozwoju, zapewnić wysoki poziom zatrudnienia, zadbać o potrzeby mieszkańców, takie choćby jak ogrzewanie i dostęp do wody. Przykład innych regionów węglowych pokazuje, że jest to możliwe, ale najpierw potrzeba woli politycznej.
Powiat zgorzelecki to nie tylko 3,6 tys. osób zatrudnionych w kopalni i elektrowni Turów. To także osoby mieszkające w pobliżu odkrywki, która m.in. nieustannym hałasem i pyleniem negatywnie wpływa na ich zdrowie. To także osoby wysiedlane ze swoich domów wtedy, kiedy odkrywka jest powiększana. To także osoby, które chciałyby wreszcie uzyskać godziwe odszkodowanie za wysiedlenie, żeby dłużej się nie męczyć w miejscowości, w której nikt już nie remontuje dróg i kanalizacji, bo i tak ma ona zniknąć w odkrywce. Sprawiedliwa transformacja pozwoli zadbać o dobrobyt dla nich wszystkich.
Nic dziwnego, że w obecnej sytuacji wielu mieszkańców Bogatyni i okolic wyraża zaniepokojenie o przyszłość swoją i swoich bliskich. Dostają od rządzących przekaz, że albo będą mieli kopalnię, albo nic. A to oznacza pozostawienie zwykłych ludzi samym sobie z problemami, których nie będą mogli samodzielnie rozwiązać. Czy jakakolwiek siła polityczna – nie tylko ta aktualnie rządząca – będzie umiała zobaczyć w przypadku Turowa szansę na dobrą (dla obywateli) zmianę?
Fot. Wolkenkratzer / Wikimedia Commons