Termin orzeczenia NSA ws. Turowa przesunięty

Naczelny Sąd Administracyjny przesunął do 18 lipca br. termin ogłoszenia orzeczenia ws. zażalenia PGE, GDOŚ i Prokuratury Krajowej na wstrzymanie wykonalności decyzji środowiskowej dla Turowa – wynika z informacji telefonicznej przekazanej przez sąd. Organizacje ekologiczne podkreślają, że zamieszanie wokół odkrywki wynika z nieprawidłowego trybu przedłużenia koncesji na wydobycie węgla brunatnego i ostrzegają przed konsekwencjami uchwalanego właśnie “lex Turów”, które ma umożliwić rządowi obchodzenie prawa. 

– Sąd przesunął termin ogłoszenia postanowienia. Taka możliwość to standardowa, przewidziana  prawem procedura. Pozwoli nam na merytoryczne odniesienie się do złożonych zażaleń, gdyż dopiero co zostały nam doręczone – wyjaśnia Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Frank Bold.

Skargę na decyzję środowiskową dla kopalni złożyły organizacje pozarządowe działające w Polsce, Czechach i Niemczech na rzecz ochrony przyrody i klimatu. Jak argumentują, decyzja środowiskowa została wydana w sposób nieprawidłowy, z pominięciem istotnych negatywnych aspektów działalności kopalni. 

– Nawet Federacja Związków Zawodowych działających na terenie kopalni Turów zwracała uwagę na to, że w przypadku przedłużenia koncesji na wydobycie doszło do nieprawidłowości. W pełni zgadzamy się z obawami, jakie wyrażają związkowcy i tak samo jak oni uważamy, że nastąpiły nieprawidłowości w postępowaniu koncesyjnym, za które odpowiada PGE i rząd premiera Morawieckiego. Jednak najbardziej rażącym błędem z ich strony jest brak dobrego planu sprawiedliwej transformacji energetycznej, który pozbawił region turoszowski środków unijnych – powiedziała Anna Meres z Greenpeace.

Jak zwracają uwagę organizacje, rządzący podjęli w ubiegłym tygodniu próbę zabezpieczenia się przed konsekwencjami własnych pomyłek proponując proponując do tzw. ustawy ocenowej wrzutkę nazwaną już przez media “lex Turów”. Poprawka ma spowodować, że wstrzymanie decyzji środowiskowej nie będzie miało wpływu na realizację przedsięwzięcia.

– Ten przepis jest w oczywisty sposób kuriozalny i bardzo niebezpieczny w kontekście starań naszego kraju, aby wykazać, że wciąż jesteśmy państwem prawa. “Lex Turów” oznaczać będzie, że wyroki sądów będzie można lekceważyć. Nawet gdy sąd uzna, że dana inwestycja może powodować znaczne szkody środowiskowe i zaleci jej wstrzymanie jako środek zapobiegawczy, by do tych szkód jednak nie doszło, to inwestor będzie mógł dalej bez przeszkód realizować to, co zaplanował. Rząd już wcześniej zapowiadał, że nie będzie respektował wyroków i postanowień sądów w sprawie Turowa czy Odry, a teraz podniósł te zapowiedzi do rangi ustawy – powiedział Radosław Gawlik ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA.

Organizacje z całej Polski apelują o wyrzucenie „Lex knebel” do kosza

80 organizacji społecznych z całej Polski zaapelowało do posłanek i posłów o odrzucenie „Lex knebel”. Taki przydomek zyskała budząca kontrowersje rządowa nowelizacja tzw. ustawy ocenowej, którą już w czwartek zajmą się posłowie i posłanki z sejmowej Komisji Ochrony Środowiska. 

– W trakcie posiedzenia komisji posłowie i posłanki zdecydują o tym, czy przepuścić do dalszych prac katastrofalny dla zrównoważonego rozwoju Polski projekt. W tym kształcie nowelizacja da obecnemu, ale także każdemu kolejnemu rządowi wolną rękę w forsowaniu arbitralnie wybranych inwestycji całkowicie poza kontrolą społeczną i bez oglądania się na ochronę środowiska – mówi Adrian Chochoł, prawnik z Fundacji Frank Bold.

Dlatego 80 organizacji z całej Polski, zajmujących się na co dzień ochroną środowiska i kwestiami społecznymi, zaapelowało do posłanek i posłów zasiadających w Komisji Ochrony Środowiska o odrzucenie nowelizacji tzw. ustawy ocenowej w całości.

Zwracają m.in. uwagę, że „Lex knebel” nie przewiduje konsultacji z okolicznymi mieszkańcami czy właścicielami gruntów na terenie planowanej inwestycji, którą rząd na podstawie uznaniowych kryteriów uzna za “strategiczną”. Takie „strategiczne” inwestycje będzie można realizować także wbrew woli samorządu i wbrew istniejącym miejscowym planom zagospodarowania przestrzennego.

– Miejsce „Lex knebel” jest w koszu. Rząd w zaciszu swoich gabinetów postanowił rozmontować  system bezpieczników, którymi ludzie mogli się bronić przed szkodliwymi inwestycjami. W ten sposób mówi ludziom: bez żadnego trybu zbudujemy wam za oknem autostradę, powiększymy kopalnię czy utworzymy składowisko niebezpiecznych odpadów – mówi Krzysztof Cibor z Greenpeace.

Jak podkreślają w apelu organizacje, “Lex knebel” to również kolejne pole konfliktu między Polską a Unią Europejską ze względu na niezgodność planowanych przepisów z prawem unijnym.

– Nowelizacja wprost łamie unijną tzw. dyrektywę siedliskową, co doprowadzi do demontażu systemu ochrony przyrody w ramach sieci Natura 2000 w Polsce. Co więcej, jest wbrew ramowej dyrektywie wodnej – projekt dopuszcza wystąpienie negatywnego wpływu na cele środowiskowe dotyczące wód. Wykluczenie społeczeństwa z procesu inwestycyjnego i ograniczenie jego prawa do sądu to z kolei złamanie konwencji z Aarhus. Po raz kolejny rządzący wywołują konflikt z ludźmi i przyrodą na poziomie lokalnym, jak i unijnym –  mówi Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

– Ponadto „Lex knebel” umożliwia bardzo szerokie, niemal dowolne stosowanie zasad, które zgodnie z przepisami unijnymi powinny być bardzo rzadkimi odstępstwami w naprawdę wyjątkowych sytuacjach  – dodaje Marek Elas z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.

Organizacje podkreślają także skandaliczny w ich ocenie przebieg prac nad nowelizacją ustawy ocenowej. Choć była ona poddana publicznym konsultacjom wiosną 2022 r., to kontrowersyjne rozwiązania pojawiły się w niej dopiero w marcu 2023 r. Proponowane przepisy opublikowano dopiero w dniu przekazania projektu do Sejmu.

– Nowelizacja zawiera napisane niedbale przepisy, które ujrzały światło dzienne dopiero w momencie ich przekazania do prac sejmowych. Niech o skali ich kontrowersyjności świadczy to, że w bardzo krótkim czasie tak wiele organizacji zmobilizowało się, by zaprotestować przeciw nowelizacji – komentuje dr Olga Kazalska z WWF Polska.

Pełna treść apelu oraz lista podpisanych pod nim organizacji dostępna jest tutaj.

Rok po katastrofie odrzańskiej ekolodzy wnioskują o ograniczenie zrzutów soli do rzek

Aktywiści Greenpeace, w odpowiedzi na brak adekwatnych działań chroniących Odrę ze strony rządu premiera Morawieckiego, wyświetlili na budynkach kopalń hasła “Ta kopalnia truje Odrę… a Morawiecki śpi”. Stało się to w przededniu złożenia przez Greenpeace i Frank Bold wniosków do Wód Polskich o ograniczenie pozwoleń wodnoprawnych wydanych kopalniom zrzucającym słoną wodę do dopływów Odry i Wisły.

– Prawo wodne stawia kopalnie w uprzywilejowanej pozycji i pozwala im zrzucać do rzek ścieki o właściwie nieograniczonych stężeniach chlorków i siarczanów. A to właśnie zasolenie wody było przyczyną zakwitu złotej algi, która z kolei doprowadziła do katastrofy odrzańskiej. Wody Polskie powinny przyjrzeć się pozwoleniom wodnoprawnym, które wydano kopalniom i w stosownych przypadkach te pozwolenia ograniczyć – powiedziała Maria Włoskowicz, prawniczka z Frank Bold.

Jak zwracają uwagę organizacje, w przypadku zagrożenia osiągnięcia celów środowiskowych wyznaczonych przez Ramową Dyrektywę Wodną, które ma obecnie miejsce, a także znacznych przekroczeń norm wykazanych w monitoringu wód, Wody Polskie powinny z urzędu wszczynać postępowania w sprawie ograniczenia pozwoleń wodnoprawnych dla kopalń.

– Katastrofa w Odrze trwa nieprzerwanie od roku, a premier Morawiecki zachowuje się tak, jakby spał. Śląskie kopalnie zrzucając zasolone ścieki przyczyniły się do tego, że większość życia w Odrze umarła i jeszcze przez wiele lat się nie odrodzi. Szokujące jest to, że podległe premierowi i jego ministrom jednostki i instytucje najpierw pomogły spółkom górniczym obchodzić prawo, a od roku nie są w stanie wymóc na nich ograniczenia zrzutów słonej wody. Dlatego dziś wyręczamy premiera Morawieckiego i na mocy uprawnień przyznanych organizacjom społecznym zwracamy się do Wód Polskich z żądaniem o wszczęcie odpowiednich postępowań – powiedziała Anna Meres z Greenpeace.

Ramowa Dyrektywa Wodna z 2000 r. nakazuje doprowadzenie wszystkich rzek, jezior i wód podziemnych w UE do dobrego stanu, m.in. w trosce o zaopatrzenie ludności w wodę odpowiednią do spożycia.

– Domagamy się od Wód Polskich ograniczenia pozwoleń wodnoprawnych w taki sposób, żeby kopalnie musiały podjąć realne kroki w celu zmniejszenia ilości zanieczyszczeń zrzucanych do rzek – dodała Maria Włoskowicz.

WSA w Krakowie odrzucił skargi mieszkańców ws. smogu

28 czerwca Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie odrzucił skargi jedenaściorga mieszkańców na zmianę we wrześniu ubiegłego roku małopolskiej uchwały antysmogowej. Najprawdopodobniej jesienią sąd rozpatrzy skargi kolejnych dziewięciu osób w tej samej sprawie.

– Niestety, WSA uznał, że opóźnienie wejścia w życie zakazu użytkowania tzw. kopciuchów nie narusza interesu prawnego skarżących. Stało się tak mimo tego, że wykazaliśmy w jaki sposób zanieczyszczenie powietrza przez kotły pozaklasowe wpływa negatywnie na ich codzienne życie. Jesteśmy bardzo zawiedzeni tym orzeczeniem, ale to jeszcze nie koniec sprawy. Zamierzamy złożyć skargi kasacyjne do Naczelnego Sądu Administracyjnego – powiedział radca prawny Miłosz Jakubowski z Frank Bold, pełnomocnik skarżących.

– Niezależnie od tego, WSA w Krakowie rozpatrzy jeszcze szereg kolejnych skarg złożonych przez mieszkańców Małopolski – dodał mecenas.

Odrzucenie skarg oznacza, że sąd nie rozpatrzył zarzutów merytorycznie – nie zbadał tego, czy zmiana uchwały antysmogowej jest zgodna z prawem, a jedynie nie dopatrzył się interesu prawnego osób skarżących uchwałę. 

Zmianę uchwały antysmogowej zdecydowało się zaskarżyć, przy wsparciu prawników z Frank Bold, 20 mieszkanek i mieszkańców Małopolski. Dzisiejsza rozprawa dotyczyła skarg jedenaściorga z nich, a także skargi miasta Krakowa.

– Sprawa nie jest jeszcze zakończona – mamy nadzieję że termin likwidacji starych, najbardziej zanieczyszczających powietrze kotłów zostanie przywrócony. Uwagę zwraca sytuacja Krakowa, którego mieszkańcy przez ostatnie lata zlikwidowali ponad 20 tysięcy urządzeń na paliwa stałe, a i tak nie mogą cieszyć się spełniającym normy powietrzem, ze względu na napływ zanieczyszczeń z innych małopolskich gmin. Powietrze nie zna granic, więc bez zdecydowanych działań w całej Małopolsce, trudno będzie osiągnąć jakość powietrza, która będzie bezpieczna dla zdrowia – powiedziała Ewa Lutomska z Krakowskiego Alarmu Smogowego.

Politycy nieuczciwie ustawili debatę o Turowie. Kto da szansę Bogatyni?

PiS jedzie do Bogatyni “bronić kopalni Turów przed UE”. Ale kto obroni mieszkańców zagłębia turoszowskiego przed bezrobociem i zapaścią ekonomiczną regionu, które wywoła taka krótkowzroczna polityka? Bartosz Kwiatkowski, dyrektor Fundacji Frank Bold pisze o tym, czego nie mówią politycy i biznes w sprawie Turowa.

To świetnie, że rządzący zauważyli zagłębie turoszowskie i zamiatane dotychczas pod dywan problemy regionu. Jednak zapowiedzi polityków obozu rządzącego dotyczące nagle przeniesionej z Łodzi do Bogatyni konwencji PiS nie dają nadziei, że partia ma coś do zaoferowania mieszkańcom. Powtarzane jak mantra “nie pozwolimy zamknąć kopalni” to przedwyborcze mydlenie oczu, za które wysoką cenę zapłacą zwykli ludzie.

Rząd i właściciele kopalni głośno o tym nie mówią, ale los Turowa jest już zapisany w oficjalnych dokumentach państwowych i w strategii grupy PGE. I tym losem nie jest prowadzenie wydobycia do końca świata i o jeden dzień dłużej, tylko wygaszanie działalności kopalni w perspektywie co najwyżej kilkunastu lat. 

“Polityka energetyczna Polski do 2040 r.” to dokument strategiczny wyznaczający kierunki rozwoju sektora paliwowo-energetycznego, który jest właśnie przez rząd aktualizowany. Premier Morawiecki i minister Sasin dobrze wiedzą, że zgodnie z aktualizacją po roku 2035 nie ma w nim w zasadzie miejsca na węgiel brunatny. Rząd zakłada, że w 2035 r. niecałe 3 proc. energii będzie wytwarzane z węgla brunatnego, a w 2040 r. – już mniej niż 1 proc. Wynika z tego, że znaczenie węgla brunatnego dla bezpieczeństwa energetycznego Polski już wkrótce będzie znikome.

Rozwój wydarzeń na świecie i zaostrzane cele klimatyczne nie pozostawiają złudzeń, że polityka energetyczna będzie ulegać kolejnym zmianom z coraz szybszą datą odejścia od węgla. Co zatem mają na myśli rządzący obiecując, że nie pozwolą zamknąć kopalni w Turowie? To, że nie zamkną jej w tej chwili? Akurat tego nie domagają się od nich nawet najbardziej radykalni ekolodzy.

Również PGE nie ma złudzeń co do losu Turowa, ale głównie wtedy, kiedy mówi do swoich inwestorów. W sprawozdaniu niefinansowym grupy PGE za rok 2021 na wykresie pokazującym drogę PGE do neutralności klimatycznej wyraźnie widać, że spółka zagłębie turoszowskie po prostu opuści. Jak mogłaby osiągnąć tak znaczącą redukcję własnych emisji CO2 inaczej niż pozbywając się obciążających jej portfolio aktywów węglowych? Nie od dziś wiadomo, że PGE wiąże swoją przyszłość raczej z budowaniem wiatraków na Bałtyku niż z wydobyciem węgla. O przyszłości mieszkańców Bogatyni spółka nie myśli.

Więcej szczęścia do PGE miał Bełchatów, tam koncern potrafił planować strategicznie i uwzględniać los ludzi. Spółka podjęła – mało ambitną, ale jednak – decyzję o zamknięciu elektrowni Bełchatów najpóźniej do 2036 roku. Między innymi dzięki temu do regionu bełchatowskiego tylko z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji trafi niemal 370 mln euro.

Transformację zaczęła już Wielkopolska Wschodnia. Symbolicznym momentem był niedawno ostatni transport węgla kończący aktywność kopalni Jóźwin, największej i najstarszej odkrywki w regionie. Nie wydarzyło się to nagle, spółka ZE PAK przygotowywała się na koniec pewnej epoki od kilku lat, podejmując w roku 2022 decyzję o przyspieszeniu zamknięcia ostatniego bloku węglowego z 2030 r. na koniec 2024 r. Do regionu konińskiego z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji zostanie przekazanych ponad 414 mln euro.

Ile pieniędzy wpłynie z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji do regionu turoszowskiego? Zero euro. Nieodpowiedzialne przedłużenie koncesji do 2044 roku wykluczyło region ze środków na sprawiedliwą transformację. A przecież ceny uprawnień do emisji CO2 i wykluczenie elektrowni węglowych z zielonego finansowania doprowadzą do ekonomicznej nieopłacalności wydobycia w Turowie szybciej niż ktokolwiek się spodziewa. Turów nagle i bez planu zamkną nie ekolodzy, tylko rząd nieliczący się z realiami gospodarczymi.

Tym, co powinni robić teraz politycy jest bardzo trudna i niewdzięczna – ale konieczna – praca nad strategią transformacji regionu. I to takiej transformacji, która będzie sprawiedliwa: pozwoli stworzyć nowe kierunki rozwoju, zapewnić wysoki poziom zatrudnienia, zadbać o potrzeby mieszkańców, takie choćby jak ogrzewanie i dostęp do wody. Przykład innych regionów węglowych pokazuje, że jest to możliwe, ale najpierw potrzeba woli politycznej.

Powiat zgorzelecki to nie tylko 3,6 tys. osób zatrudnionych w kopalni i elektrowni Turów. To także osoby mieszkające w pobliżu odkrywki, która m.in. nieustannym hałasem i pyleniem negatywnie wpływa na ich zdrowie. To także osoby wysiedlane ze swoich domów wtedy, kiedy odkrywka jest powiększana. To także osoby, które chciałyby wreszcie uzyskać godziwe odszkodowanie za wysiedlenie, żeby dłużej się nie męczyć w miejscowości, w której nikt już nie remontuje dróg i kanalizacji, bo i tak ma ona zniknąć w odkrywce. Sprawiedliwa transformacja pozwoli zadbać o dobrobyt dla nich wszystkich.

Nic dziwnego, że w obecnej sytuacji wielu mieszkańców Bogatyni i okolic wyraża zaniepokojenie o przyszłość swoją i swoich bliskich. Dostają od rządzących przekaz, że albo będą mieli kopalnię, albo nic. A to oznacza pozostawienie zwykłych ludzi samym sobie z problemami, których nie będą mogli samodzielnie rozwiązać. Czy jakakolwiek siła polityczna – nie tylko ta aktualnie rządząca – będzie umiała zobaczyć w przypadku Turowa szansę na dobrą (dla obywateli) zmianę?

Nowelizacja ustawy ocenowej to zamach na prawa mieszkańców i samorządów

W piątek Sejm zajmie się rządowym projektem nowelizacji tzw. ustawy ocenowej, która wykluczy obywateli z procesu planowania wybranych inwestycji – takich, które rząd będzie uznawał za „strategiczne”. Jak oceniają organizacje społeczne ustawa da rządzącym możliwość przeforsowania różnego rodzaju przedsięwzięć całkowicie poza kontrola społeczną. Dlatego organizacje społeczne apelują do posłów i posłanek o odrzucenie proponowanej nowelizacji. 

Frank Bold, Greenmind, OTOP, Greenpeace, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, ClientEarth, WWF i Fundacja dla Biebrzy wydały wspólne oświadczenie, w którym ostrzegają przed konsekwencjami planowanej zmiany w prawie. Treść oświadczenia organizacji znajduje się poniżej:

Nowelizacja tzw. ustawy ocenowej to zamach na prawo mieszkańców i samorządu do współdecydowania o miejscu w którym żyją. Doprowadzi do powstania inwestycji, które obecnie musiałyby zostać poddane pełnej ocenie oddziaływania na środowisko i skonsultowane ze społeczeństwem. Administracja i państwowe spółki nie radzą sobie z przestrzeganiem obecnych przepisów, dzięki którym w procesie inwestycyjnym uwzględniany jest interes społeczny, ochrona środowiska i dóbr kultury. Rząd planuje te przepisy zniszczyć, aby ułatwić realizację kontrowersyjnych i szkodliwych dla środowiska inwestycji. To również likwidacja skutecznej ochrony najcenniejszych przyrodniczo obszarów w sieci Natura 2000.

Zmiany, które wprowadza nowelizacja:

  • Niemal dowolną inwestycję, której nie udaje się przeforsować ze względu na obowiązujące przepisy ochrony środowiska i protesty społeczne, rząd będzie mógł spod tych przepisów wyjąć i nadać jej uprzywilejowany tryb postępowania dla inwestycji “strategicznych”.
  • Kryteria uznania danej inwestycji za “strategiczną” przez rząd będą całkowicie dowolne i uznaniowe.
  • Specjalny tryb wydawania pozwoleń dla inwestycji “strategicznych” nie przewiduje konsultacji z okolicznymi mieszkańcami czy właścicielami gruntów na terenie planowanej inwestycji. Zatem warunki inwestycji “strategicznych” nie będą ze społecznościami lokalnymi negocjowane, tylko będą im narzucane.
  • Rząd tworzy kolejne pole konfliktu między Polską a UE, gdyż planowane przepisy nie są zgodne z prawem unijnym. Regulacje UE dopuszczają odstępstwa od obowiązku przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko z udziałem społeczeństwa tylko w naprawdę wyjątkowych i rzadkich przypadkach. Tymczasem przepisy proponowane przez rząd pozwolą na bardzo szerokie, niemal dowolne stosowanie takiego odstępstwa, poza jakąkolwiek kontrolą społeczną, co jest sprzeczne z unijną tzw. dyrektywą ocenową. Co więcej, nowelizacja łamie również unijną tzw. dyrektywę siedliskową, co doprowadzi w Polsce do demontażu systemu ochrony przyrody w ramach sieci Natura 2000.
  • Inwestycje “strategiczne” będzie można realizować wbrew woli gminy i wbrew istniejącym miejscowym planom zagospodarowania przestrzennego. Stanowi to jawny atak na władztwo planistyczne gminy.
  • Specjalny tryb wydawania zezwoleń dla inwestycji “strategicznych” nie będzie wymagał przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko z udziałem społeczeństwa – czyli procesu prowadzącego do wydania kluczowego aktu, jakim jest tzw. decyzja środowiskowa ustalająca konkretne warunki dla projektowania, budowy, eksploatacji i likwidacji przedsięwzięcia, tak aby było ono jak najmniej uciążliwe dla otoczenia.
  • Nowe przepisy obejmą niezwykle szeroki katalog przedsięwzięć, jak choćby (by wymienić tylko kilka): budowę dróg, linii kolejowych, lotnisk, stopni wodnych i regulacji rzek, składowisk odpadów niebezpiecznych, linii przesyłowych, elektrowni czy kopalni.
  • Zwraca uwagę skandaliczny tryb wprowadzenia przepisów – choć nowelizacja ustawy była poddana publicznym konsultacjom wiosną 2022 r., to kontrowersyjne rozwiązania pojawiły się w niej dopiero w marcu 2023 r. Proponowane przepisy ujrzały światło dzienne dopiero w dniu przekazania projektu do Sejmu, przez co uniemożliwiono stronie społecznej zapoznanie się z nimi.

W związku z powyższym, jako organizacje, które na co dzień zajmują się ochroną środowiska i interesu społecznego, apelujemy do posłów i posłanek o odrzucenie nowelizacji tzw. ustawy ocenowej w całości, a do rządu – o ponowne poddanie jej konsultacjom publicznym i opracowanie z poszanowaniem standardów demokratycznego procesu tworzenia prawa

Organizacje społeczne: specustawa odrzańska nadaje się w większości do kosza

We wtorek w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie forsowanej przez Ministerstwo Infrastruktury tzw. specustawy odrzańskiej, która miała być odpowiedzią na katastrofę ekologiczną na Odrze. Zdaniem organizacji społecznych ustawa – zamiast chronić polskie rzeki – ułatwi realizację na nich wielu destrukcyjnych inwestycji, które przyniosą ogromne koszty ekonomiczne i środowiskowe.

Organizacje, które opracowały “Białą księgę polskich rzek” identyfikującą systemowe przyczyny katastrofy odrzańskiej i rekomendującą niezbędne działania naprawcze, nie pozostawiają na projekcie specustawy suchej nitki i domagają się jego odrzucenia.

Kluczowym elementem projektu jest długa na sześć stron lista inwestycji hydrotechnicznych, które mają być zrealizowane na Odrze i w jej dorzeczu.

– Lanie betonu do Odry i innych polskich rzek nie tylko nie powstrzyma kolejnych katastrof ekologicznych, ale wręcz zwiększy ryzyko powtórki kryzysu z ubiegłego lata. Rząd to wie – specustawa postuluje realizację inwestycji, które stoją w oczywistej sprzeczności z rekomendacjami rządowego raportu z katastrofy na Odrze! Projekt idzie również w poprzek celów Ramowej Dyrektywy Wodnej oraz ugruntowanej wiedzy naukowej o funkcjonowaniu ekosystemów rzecznych – komentuje Jacek Engel z Fundacji Greenmind. 

Jak zauważa w swoim stanowisku Fundacja WWF Polska, niektóre zapisy ustawy wydają się być dobrym rozwiązaniem. Organizacja chwali np. inwestycje w budowę oczyszczalni ścieków, dodanie do listy przesłanek cofnięcia pozwolenia wodnoprawnego stanu zagrażającego zdrowiu i życiu lub poważnych szkód w środowisku czy wprowadzenie kar od 5 tys. zł do 1 mln zł za niedostosowanie zrzutów soli do ostrzeżeń przed suszą hydrologiczną.

– Niestety, to tylko kropla w morzu fatalnych rozwiązań tej ustawy. Jej głównym grzechem jest błędne założenie, że można nią zastąpić szeroko zakrojony program działań naprawczych opartych na szczegółowych analizach środowiskowych, ekonomicznych i społecznych – dodaje dr Alicja Pawelec-Olesińska z WWF Polska.

Z kolei prawnicy z Fundacji Frank Bold doceniają pomysł zastosowania systemów retencyjno-dozujących przez kopalnie, jednak zauważają, że dobrowolność ich budowania to zasadnicza luka, która całkowicie pozbawia to rozwiązanie realnego znaczenia. Podkreślają także, że odroczenie aż do 2030 r. podwyższenia opłaty za wprowadzaną do rzek słoną wodę nie pozwoli Polsce osiągnąć do 2027 r. dobrego stanu wód, czego wymaga od nas Ramowa Dyrektywa Wodna. A jak pokazują dane GIOŚ, w tej chwili zaledwie 1 proc. polskich rzek jest w dobrym stanie. 

– Specustawa odrzańska nie rozwiąże jednego z zasadniczych problemów, jakim jest zasalanie rzek przez ścieki z kopalń. Projektodawca zdaje się zapominać o naczelnej zasadzie ochrony środowiska: “zanieczyszczający płaci”. Kopalnie powinny ponieść koszty zanieczyszczania polskich rzek i zapobiegania przyszłym katastrofom już tu i teraz. W przeciwnym razie poniesie je budżet państwa oraz obywatelki i obywatele – mówi Maria Włoskowicz, prawniczka z Frank Bold.

Ponadto specustawa tworzy nową służbę – Inspekcję Wodną, która ma podlegać Wodom Polskim. Jak zwracają uwagę organizacje, taka konstrukcja oznacza, że Wody Polskie będą kontrolowały także same siebie.

– To jeden z wielu przykładów pokazujących, że proponowane rozwiązania specustawy są niedopracowane, często merytorycznie nieuzasadnione i potęgują chaos w zarządzaniu rzekami. Ta ustawa w ogóle nie odnosi się do kluczowych problemów w ochronie polskich rzek, takich jak rozmyte kompetencje i nieskuteczne mechanizmy prawne w zarządzaniu zasobami wodnymi, brak rozwiązań umożliwiających adekwatną odpowiedź na sytuacje kryzysowe, brak skutecznego monitoringu rzek czy wadliwy system zgód wodnoprawnych – ocenia prawniczka Agata Szafraniuk z Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, projekt specustawy odrzańskiej nie został poddany konsultacjom społecznym. 

 – Obserwujemy bardzo duże i utrzymujące się od katastrofy zainteresowanie tematyką odrzańską w społeczeństwie. Szczególnie w tym kontekście nasz sprzeciw budzi wykluczenie strony społecznej z procesu powstawania specustawy. Trzeba podkreślić, że katastrofa miała wielki wpływ na społeczności lokalne, więc niezrozumiałe jest niedopuszczenie ich do współdecydowania  – mówi Justyna Choroś z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.

“Głębokie zaniepokojenie odstąpieniem od procesu konsultacji projektu ustawy” wyraziła w ubiegłym tygodniu w specjalnie podjętej uchwale także Rada Działalności Pożytku Publicznego, organ opiniodawczo-doradczy wicepremiera prof. Piotra Glińskiego.

Turów: sąd wstrzymał decyzję środowiskową

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że w sprawie dotyczącej kopalni Turów zachodzi niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody w środowisku i wstrzymał wykonanie decyzji środowiskowej dla przedsięwzięcia. To na tej  podstawie w lutym 2023 roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedłużyło koncesję na wydobycie węgla.

– Sąd wstrzymał wykonanie decyzji środowiskowej dla wydobywania węgla brunatnego w Turowie do czasu jej merytorycznego rozpatrzenia, wyjaśniając, że zachodzi niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody w środowisku. To postanowienie oznacza, że zdaniem sądu nie można wykluczyć, iż decyzja środowiskowa dla Turowa zostanie w przyszłości uznana za wadliwą – powiedziała Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Frank Bold.

Skargę na decyzję środowiskową złożyły jesienią 2022 roku m.in. Fundacja Frank Bold, Greenpeace i Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA. Mimo istnienia przesłanek przemawiających za wadliwością tej decyzji i możliwości, że w związku z tym zostanie ona uchylona, ministra klimatu Anna Moskwa już w lutym 2023 roku wydała na jej podstawie przedłużenie koncesji na wydobycie węgla w Turowie.

– Od dawna ostrzegaliśmy, że brak dobrego planu na sprawiedliwą transformację regionu to przepis na katastrofę. Mamy postępujący kryzys klimatyczny, dlatego Turów, podobnie jak pozostałe, przestarzałe elektrownie węglowe powinny zostać wyłączone najpóźniej w 2030 roku. W zamian powinien powstać system oparty w dużej mierze na OZE i podnoszeniu efektywności energetycznej. Tymczasem rząd, wbrew trendom w energetyce i kosztom jakie pociąga trwanie przy energii z węgla, za wszelką cenę walczy o przedłużanie agonii sektora opartego na spalaniu paliw kopalnych – powiedziała Anna Meres z Greenpeace. 

– Kto nie przestrzega prawa lub z niego drwi, prędzej czy później wpadnie we własną pułapkę. W Bogatyni wszystko zostało postawione na jedną kartę, a teraz może się okazać, że ten domek z kart po prostu runie dużo wcześniej niż sobie to wszyscy wyobrażają. Rząd i PGE obietnicą wydobycia węgla do 2044 r. okłamują ludzi z regionu bogatyńsko-zgorzeleckiego. Działania polityków doprowadziły już do utraty miliarda złotych z Unii Europejskiej na sprawiedliwą transformację dla Turowa, a przez ich zaklinanie rzeczywistości nie ma żadnego planu na transformację regionu. Najwyższy czas, aby mieszkańcy, samorządy i przedsiębiorcy z regionu zaczęli poważnie myśleć o przyszłości i transformacji, która powinna się już dawno temu rozpocząć – skomentował Radosław Gawlik ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA.

Postanowienie nie jest prawomocne. Ministerstwu Środowiska i Klimatu oraz spółce PGE przysługuje możliwość wniesienia zażalenia do Naczelnego Sądu Administracyjnego.