Jak założyć społeczność energetyczną? Praktyczny poradnik Frank Bold 

W Unii Europejskiej działa już ponad 3,5 tys. spółdzielni energetycznych produkujących zieloną energię, co pokazuje rosnącą rolę wspólnot energetycznych w transformacji. Aby wesprzeć ich tworzenie także w Polsce, Frank Bold opublikował poradnik „Prawne aspekty społeczności energetycznych”. Autorki publikacji zawarły w niej szereg praktycznych wskazówek, przydatnych zwłaszcza dla samorządów i społeczności lokalnych zainteresowanych rozwijaniem różnych form energetyki ze źródeł odnawialnych. 

– Społeczności energetyczne mogą być istotnym filarem zielonej transformacji. Potrzebne jest jednak szerokie i realne wsparcie finansowe i organizacyjne dla tych, którzy chcą taką społeczność założyć. Szanse na wsparcie finansowe pojawiają się w formie licznych programów dotacyjnych. Nasz poradnik dostarcza zaś tego drugiego: wiedzy merytorycznej, która może być wsparciem dla osób i podmiotów zainteresowanych stworzeniem społeczności energetycznej – mówi Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Frank Bold i współautorka poradnika. 

W przystępnej formie pytań i odpowiedzi autorki: Agnieszka Stupkiewicz, Maria Włoskowicz i Magdalena Gąsowska-Paprota prezentują ramy prawne tworzenia i funkcjonowania różnych form społeczności energetycznych w Polsce, takich jak np. klaster energii, spółdzielnia energetyczna czy prosument zbiorowy. Publikacja może być szczególnie przydatna dla tych, którzy chcą dopiero podjąć decyzję o wyborze najodpowiedniejszej formy społeczności energetycznej.  

– Rozwój energetyki rozproszonej, której wyrazem są społeczności, sprzyja zwiększaniu bezpieczeństwa energetycznego, jest korzystny dla ochrony klimatu i pozwala na obniżenie kosztów energii. Niesie także duże korzyści dla społeczności lokalnych: wzmacnia wspólnotę lokalną, zwiększa atrakcyjność i konkurencyjność regionów oraz może być narzędziem walki z ubóstwem energetycznym – mówi Agnieszka Stupkiewicz. 

Autorki poradnika omówiły także rolę gmin w tworzeniu społeczności energetycznych oraz wskazały, jakie są obecnie możliwości finansowania energetyki obywatelskiej.  

– Widzimy szczególny potencjał samorządów w rozwoju różnych form energetyki obywatelskiej. Gmina posiada wiele cech, które ułatwiają jej pełnienie znaczącej roli w zakładaniu społeczności energetycznych. Jest też takim podmiotem, który może z nich czerpać ważne korzyści. Mamy nadzieję, że treści zawarte w poradniku, obok oferowanych przez nas szkoleń, będą przydatne i zaowocują nowymi społecznościami energetycznymi w Polsce – dodaje Agnieszka Stupkiewicz. 

Poradnik dostępny w formacie PDF można pobrać bezpłatnie ze strony internetowej Fundacji Frank Bold. Podmioty zainteresowane ofertą szkoleń z tematyki tworzenia i funkcjonowania społeczności energetycznych, w tym najnowszych zmian w prawie w tym zakresie, mogą kontaktować się z Fundacją, pisząc na adres: krakow@frankbold.org

Wody Polskie nie chcą zająć się zasalaniem polskich rzek przez kopalnie

Wody Polskie odmówiły zajęcia się sprawą ograniczenia pozwoleń wodnoprawnych dla kopalń zrzucających słoną wodę do dopływów Odry i Wisły. Zawnioskowały o to Greenpeace i Frank Bold po tym, jak rząd i podległe mu organy nie zrobiły nic, aby zapobiec dalszemu zanieczyszczaniu dwóch największych polskich rzek. Odmowę Wód Polskich organizacje uważają za unik i przedkładanie interesów kopalń nad dobro polskiej przyrody. Zapowiadają podjęcie kolejnych kroków prawnych.

– Wody Polskie odmówiły zajęcia się problemem twierdząc, że organizacje społeczne nie mogą być stroną w tej sprawie. To nie jest prawda, bo – mimo sprzecznych przepisów – polskie sądy w podobnych sytuacjach przyznają organizacjom takie prawo. Jednak, co znacznie tutaj ważniejsze – Wody Polskie wcale nie musiały czekać na nasze zawiadomienie, sprawą zasolenia rzek przez kopalnie powinny zająć się z urzędu. Nie zrobiły tego przez niemal rok, a teraz tę bezczynność podtrzymują stosując wygodne wymówki – powiedziała Maria Włoskowicz, prawniczka z Frank Bold.

Wody Polskie jako instytucja odpowiedzialna za stan wód w kraju może podejmować kroki, by ograniczać zanieczyszczanie rzek. Do tej pory instytucja nie podjęła żadnych działań, by zgodnie z przepisami Prawa wodnego ograniczyć ilość wysoce zasolonych wód pokopalnianych odprowadzonych do Odry i Wisły. Kopalnie nie zostały także zobowiązane do odsalania ścieków, które cały czas odprowadzają do rzek. 

– Druga największa polska rzeka jest w dużej mierze martwa. Katastrofa, która zaczęła się ponad rok temu, wciąż trwa, ale mimo to Odra wciąż zalewana jest słonymi ściekami z kopalń węgla kamiennego. Śląskie kopalnie zrzucając zasolone ścieki przyczyniły się do tego, że większość życia w Odrze umarła i jeszcze przez wiele lat się nie odrodzi. Ani premier, ani podlegli mu ministrowie i instytucje, mimo obietnic, nie podjęli kluczowych działań, by pomóc rzece się odradzać. Teraz Wody Polskie odmówiły podjęcia ważnych dla Odry i Wisły działań mimo tego, że do jej zadań należy wdrażanie unijnych przepisów, które mają chronić wody w rzekach przed zanieczyszczeniem. To niedopuszczalne, że zamiast tego chronione są interesy spółek górniczych, które nadal nie odsalają wód zrzucanych do rzek – powiedziała Anna Meres z Greenpeace.

Brak działań w sprawie zanieczyszczania rzek jest sprzeczna z postanowieniami Ramowej Dyrektywy Wodnej z 2000 r., która nakazuje, by wszystkie rzeki w UE zostały doprowadzone do dobrego stanu, by m.in. zaopatrywać ludność w wodę odpowiednią do spożycia. Greenpeace i Frank Bold składają na postanowienie urzędników zażalenie do Prezesa Wód Polskich. W przypadku, gdy Prezes Wód Polskich odmówi zajęcia się się sprawą, organizacje  planują wstąpienie na drogę sądową.

Po zawieszeniu postępowania ws. Turowa: ekolodzy apelują o plan powęglowej przyszłości regionu

Obietnice polityków PiS o utrzymaniu produkcji w elektrowni Turów aż do 2044 roku są oderwane od rzeczywistości – przypominają organizacje ekologiczne po tym, jak Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie zawiesił postępowanie w sprawie zgodności z prawem decyzji środowiskowej dla kopalni. Rząd nie może odbierać mieszkańcom szans na nowe miejsca pracy i musi przygotować odwlekany do tej pory plan transformacji regionu – apelują organizacje.

Sąd zawiesił postępowanie ws. decyzji środowiskowej dla Turowa ze względu na nowe okoliczności formalno-prawne. W trakcie dzisiejszej rozprawy okazało się, że w ubiegłym roku spółka PGE próbowała zmienić w Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zaskarżaną decyzję środowiskową, po czym się z tego wniosku wycofała w kwietniu 2023 r. Przez cały ten czas GDOŚ nie poinformował uczestników postępowania o wniosku i nie przesłał do sądu pełnych akt sprawy. To wszystko oznacza, że rozpoznanie sprawy się opóźni.

– Decyzja sądu nie mogła być inna, ale uderza sposób procedowania sprawy przez GDOŚ. To skandaliczne, jak w tej sprawie opóźnia się działania, które mogą przyspieszyć transformację i odejście Polski od paliw kopalnych. Jesteśmy przekonani, że funkcjonowanie kopalni i elektrowni Turów aż do 2044 r. to nie tylko ogromna szkoda dla środowiska i klimatu, ale też prawdziwa katastrofa społeczna dla Bogatyni i okolic. Dlatego rząd wreszcie powinien przestać ignorować problem i przygotować poważną wizję powęglowej przyszłości dla regionu – mówi Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Frank Bold. 

Organizacje ekologiczne wskazują, że energia z węgla jest coraz droższa, zaś produkcja prądu z węgla brunatnego tylko w tym roku spadła w Polsce aż o jedną czwartą. W ich ocenie widocznie przyspieszające tempo odchodzenia gospodarki od węgla sprawia, że nie można traktować poważnie obietnic polityków PiS o tym, że elektrownia Turów będzie działać aż do 2044 roku.

– Mieszkańcy Bogatyni od lat żyją w zawieszeniu. Rząd ciągle odracza zadbanie o ich bezpieczną przyszłość. Forsując przedłużenie wydobycia skazał ich na uzależnienie od jednego pracodawcy, a swoimi politycznymi grami odebrał im miliard złotych z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Na wyrok sądu w sprawie decyzji środowiskowej możemy poczekać. Ale nie możemy dłużej czekać na koniec węglowych kłamstw, które roztacza rząd – mówi Marek Józefiak z Greenpeace.

Jak pokazują badania prowadzone w Bogatyni przez dr hab. Katarzynę Majbrodę z Uniwersytetu Wrocławskiego mieszkańcom regionu towarzyszy wielka obawa o przyszłość związana z brakiem planów transformacji. Ponadto już teraz dotyka ich problem rosnących cen ciepła kupowanego od PGE.

– Pozytywne rozwiązanie dla Bogatyni i powiatu zgorzeleckiego wciąż jest możliwe. Fakt, że wydobycie i spalanie węgla brunatnego nie daje żadnych perspektyw rozwoju, jest oczywisty choćby dla mieszkańców regionów, które dzięki protestom na masową skalę obroniły się przed budową nowych kopalni odkrywkowych. Gubin-Brody, Ościsłowo, Oczkowice, Legnica, Złoczew czy Babiak mogły potencjalnie stać się drugim Turowem – wraz z całym bagażem gigantycznych problemów, jakie ta kopalnia przyniosła mieszkańcom Bogatyni oraz ich sąsiadom z Czech i Niemiec – mówi Tomasz Waśniewski z Ogólnopolskiej Koalicji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”.

Jak podkreślają ekolodzy, od państwa należy oczekiwać zadbania przede wszystkim o interesy obywateli, a do tego potrzebna jest jasna deklaracja o dekarbonizacji regionu i upomnienie się o unijne środki na transformację.

– Polski system energetyczny poradzi sobie bez Turowa, ale mieszkańcy regionu bez swojego głównego chlebodawcy, a także zaopatrzenia w wodę i ciepło – już nie. Dlatego pora, by rząd naprawił kwestię zaprzepaszczenia olbrzymich funduszy na transformację regionu. One pomogą zadbać o ludzi w powiecie zgorzeleckim po tym, jak spółka PGE już go opuści, a rosnąca nieopłacalność produkcji energii z węgla doprowadzi do szybszego niż obiecuje rząd zamknięcia kompleksu turoszowskiego – stwierdza Radosław Gawlik ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA.

W czwartek wyrok ws. Turowa. Organizacje: region potrzebuje planu na rozwój, a rząd go wciąż nie przygotował

31 sierpnia Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie rozstrzygnie o zgodności z prawem decyzji środowiskowej, na podstawie której kopalnia Turów uzyskała koncesję na wydobycie do 2044 roku. Zaangażowane w sprawę organizacje ekologiczne zwracają uwagę, że rząd zaniedbał konieczność przygotowania planu transformacji regionu i to jego brak jest poważnym problemem dla mieszkańców, a nie wyrok WSA.

– Polski system energetyczny poradzi sobie bez Turowa, ale mieszkańcy regionu bez swojego głównego chlebodawcy, a także zaopatrzenia w wodę i ciepło – już nie. Rząd zawalił kwestię olbrzymich funduszy dla regionu, bo nie przygotował planu jego transformacji, a teraz próbuje wszystkich przekonać, że o być albo nie być Bogatyni przesądzi jeden wyrok sądu. Tak nie jest, bo jakikolwiek ten wyrok nie będzie, to nie odwróci on trendów ekonomicznych i planów transformacji energetycznej rządu, które przybliżają moment zamknięcia kopalni. Rząd powinien o tym uczciwie z ludźmi rozmawiać i zadbać o to, co dalej z nimi będzie – stwierdza Radosław Gawlik ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA.

WSA w Warszawie 31 sierpnia postanowi o tym, czy uwzględnić skargi organizacji ekologicznych na wadliwość decyzji środowiskowej dla kopalni, czy je oddalić. Pierwsze rozstrzygnięcie może oznaczać zakaz wydobycia węgla w Turowie.

– Skład sędziowski znalazł się pod ogromną polityczną presją przedstawicieli partii rządzącej, którzy poprzednie orzeczenie WSA ws. Turowa nazywali “bezprawiem” czy nawet zapowiadali zamiar jego nierespektowania. Jednak warto w tym miejscu przypomnieć, że rolą sądu jest rozpatrzenie wniesionych skarg w świetle obowiązującego nas wszystkich prawa oraz stwierdzenie, czy decyzja środowiskowa dla Turowa została wydana prawidłowo czy też nie. Jeśli sędziowie orzekną o wadliwości decyzji środowiskowej, to konsekwencje takiego wyroku nie będą obciążać ich, tylko tych, którzy do wydania wadliwej decyzji doprowadzili – zwraca uwagę Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Frank Bold.

Jak relacjonowała niedawno w lokalnych mediach dr hab. Katarzyna Majbroda, badaczka z Uniwersytetu Wrocławskiego, mieszkańcom regionu turoszowskiego towarzyszy wielka obawa o przyszłość związana z brakiem planów transformacji. Uczestnicy jej badania podkreślali m.in. to, że władze nie rozmawiają z mieszkańcami o przyszłości regionu. Mieszkańcy protestują też przeciwko rosnącym cenom ciepła kupowanego od PGE.

– Zaangażowanie rządu w sprawę Turowa jest zasłoną dymną, za którą politycy PiS chcą ukryć to, że zostawiają Bogatynię na lodzie, bez pieniędzy i bez przyszłości. Morawiecki i Ziobro pozbawili mieszkańców regionu miliarda złotych z UE, które można było zdobyć, by stworzyć nowe bezpieczne miejsca pracy. Energia z węgla jest coraz droższa, więc zapowiedzi rządu o tym, że elektrownia w Turowie będzie działać do 2044 roku są wyssane z palca. Zamiast bezpiecznej przyszłości rząd dał mieszkańcom puste slogany i polityczną nawalankę – mówi Marek Józefiak z Greenpeace.

Jak zauważają organizacje, dotychczasowy sposób prowadzenia polityki wokół kopalni Turów przyniósł Polsce i regionowi gigantyczne straty. Spór z Czechami skończył się dla polskich podatników wydatkiem rzędu 500 mln zł, zaś brak harmonogramu transformacji Turowa poskutkował wyrzuceniem regionu z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji i utratą olbrzymiej sumy miliarda złotych środków dla powiatu zgorzeleckiego (dla porównania: roczny budżet powiatu to ok. 130 mln złotych).

– Transformacja powinna zacząć się już dziś, kiedy kopalnia i elektrownia wciąż działają. Jestem przekonany, że wciąż jest możliwe pozytywne rozwiązanie dla Bogatyni i powiatu zgorzeleckiego. I zależy ono przede wszystkim od polityki rządu, który powinien przedstawić harmonogram wyłączania poszczególnych bloków Turowa do 2030 roku, przygotować konkretną wizję regionu „po węglu” z zabezpieczeniem miejsc pracy dla mieszkańców i upomnieć się unijne o środki na realizację tych planów – komentuje Tomasz Waśniewski z Ogólnopolskiej Koalicji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”.

– Doświadczenia krajów takich jak Belgia, Niemcy czy Słowacja pokazują, że szybsza decyzja o transformacji to większa szansa na jej powodzenie. Ta prawda musi dotrzeć do decydentów, którzy robią z Turowa twierdzę, choć mają świadomość, że węgiel nie ma już przyszłości – dodaje.

Senat po stronie społeczeństwa i przyrody – nowelizacja „Lex knebel” została odrzucona i wraca do Sejmu

Rządowy projekt nowelizacji tzw. ustawy ocenowej został dzisiaj odrzucony przez Senat. Tym samym senatorki i senatorzy opowiedzieli się za społeczeństwem obywatelskim, które ma prawo zabierać głos w sprawie planów inwestycyjnych w swojej okolicy. Liczne ruchy społeczne i organizacje ekologiczne apelują do Sejmu o wyrzucenie „Lex knebel” do kosza.

Nowelizacja daje rządzącym możliwość forsowania niemal dowolnie wybranych inwestycji bez konsultacji ze społeczeństwem czy wbrew miejscowym planom zagospodarowania przestrzennego. Pozwoli także pominąć etap przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko, czyli procesu prowadzącego do wydania decyzji środowiskowej, a w konsekwencji zgody na budowę.

– To nowelizacja na wskroś antyspołeczna i antyprzyrodnicza. Torpeduje zapisy konwencji międzynarodowych, odbierając obywatelkom i obywatelom prawo do współdecydowania o środowisku. Tym samym „Lex knebel” pogłębia autorytaryzm i oddala nasz kraj od standardów demokratycznych. Jest to także jawny demontaż systemu ochrony przyrody. Dlatego osiemdziesiąt organizacji społecznych i przyrodniczych, ruchów oddolnych i lokalnych inicjatyw apeluje o odrzucenie tego projektu – komentuje Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

Zgodnie z projektem w katalogu inwestycji, które decydenci polityczni uznać mogą za „strategiczną” są m.in.: drogi, linie kolejowe, lotniska, składowiska niebezpiecznych odpadów, linie przesyłowe, elektrownie czy kopalnie. Nowelizacja umożliwi przeforsowanie także tych inwestycji, przeciwko którym już teraz protestują lokalne społeczności, jak na przykład Centralny Port Komunikacyjny (lotnisko, linie KDP i autostrada A50), lub droga S16 przez Biebrzański Park Narodowy.

– Centralny Port Komunikacyjny to przykład, jak łamać prawo przy przygotowywaniu megaprojektów. A „Lex knebel” legalizuje ten stan i proponuje więcej rozwiązań, które zwolnią rząd z „kłopotliwych” zadań, takich jak konsultacje społeczne lub analiza wpływu inwestycji na środowisko. „Lex knebel” odbiera głos społeczeństwu, a państwu daje wszechwładzę nad ludźmi, fauną i florą. Nad wszystkimi, których nieszczęściem będzie stanąć na drodze wybujałych ambicji przedstawicieli rządu – powiedział Jarosław Dębski ze stowarzyszenia „Skreśleni przez CPK” z gminy Jaktorów w województwie mazowieckim.

Specjalny tryb wydawania pozwoleń dla inwestycji „strategicznych” nie przewiduje konsultacji z okolicznymi mieszkańcami czy właścicielami gruntów na terenie planowanej inwestycji. 

– Ustawa „Lex Knebel” jest kontrowersyjnym krokiem w stronę autorytaryzmu, przyznając nieograniczoną władzę nad ludźmi i środowiskiem rządowi. Ignoruje kompetencje niezależnych od rządu specjalistów i ogranicza swobodę wypowiedzi, pozbawiając społeczeństwo możliwości wyrażenia opinii i uwzględniania niezależnych ekspertyz. Stanowi zagrożenie dla demokracji i wolności obywateli – dodał Kamil Szymańczak, członek Rady Społecznej ds. CPK.

Inwestycje „strategiczne” będzie można realizować wbrew woli gminy i wbrew istniejącym miejscowym planom zagospodarowania przestrzennego. W opinii wielu samorządowców stanowi to jawny atak na władztwo planistyczne gminy.

– „Lex knebel” to nowy pomysł rządu na zamykanie ust obywatelom. Co ciekawe, nowelizacja ta przewiduje kary dla gmin za brak umieszczenia w BIP-ie informacji o przystąpieniu do przeprowadzenia oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko (Art.33 ust.1), w wysokości 2 tys. złotych za każdy dzień zwłoki. Z jednej strony procedowana ustawa daje rządowi możliwość realizowania inwestycji strategicznych poza kontrolą społeczną, bez oceny środowiskowej, a z drugiej – karze tych, którym odbiera prawa – powiedziała Ewa Chmielorz, Radna Rady Miasta Mikołów, miasta w województwie śląskim, którego mieszkańcy konsekwentnie protestują przeciwko KDP/CPK.

Organizacje zwracają uwagę na to, że w trakcie prac legislacyjnych rząd wprowadzał opinię publiczną w błąd co do zgodności planowanych przepisów z prawem UE i rzekomego funkcjonowania podobnych przepisów w innych krajach unijnych.

– Rząd bez konsultacji społecznych przygotował szkodliwe przepisy, a jego przedstawiciele w trakcie obrad komisji parlamentarnych twierdzili, że identyczne działają choćby w Niemczech. Sprawdziliśmy: to nieprawda. Wiemy także, że Komisja Europejska już teraz wyraziła zaniepokojenie planowanymi zmianami. To pokazuje wagę problemów, jakie stworzy dla nas nowelizacja ustawy ocenowej w forsowanym przez rząd kształcie – powiedział Bartosz Kwiatkowski, prawnik i dyrektor Fundacji Frank Bold.

Jak podkreśla strona społeczna, „Lex knebel” sprawi, że proces związany z oceną oddziaływania na środowisko przy wybranych przez rząd inwestycjach przestanie funkcjonować, co narusza liczne dyrektywy środowiskowe.

– Ta nowelizacja to autostrada w stronę konfliktu z Unią Europejską. Wywoła także niepotrzebne niepokoje społeczne, bo czy da się dzisiaj budować elektrownie, kopalnie, drogi, linie kolejowe, lotniska lub składowiska odpadów niebezpiecznych bez dialogu z mieszkańcami? Zatem przyspieszenie wydawania decyzji, które ma przynieść nowelizacja, będzie w takiej sytuacji tylko teoretyczne – mówi Agata Szafraniuk, kierowniczka Programu Ochrona Przyrody w Fundacji ClientEarth Prawnicy Dla Ziemi.

To nie jedyna proponowana przez rządzących ustawa, która spotyka się sprzeciwem środowisk ekologicznych, samorządów i mieszkańców. Podobnie krytykowane były w ostatnich tygodniach nowelizacja prawa geologicznego i górniczego oraz tzw. specustawa odrzańska, obie również negatywnie ocenione przez Senat.  

– „Lex knebel” nie można rozpatrywać w oderwaniu od także odrzuconej dzisiaj przez Senat specustawy odrzańskiej. Nie ma naszej zgody na przyjmowanie rozwiązań wręcz systemowo pomijających głos społeczeństwa, które ma prawo decydować o tym, co dzieje się z przyrodą w Polsce – mówi Justyna Choroś z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.

– W rok po katastrofie na Odrze, w tydzień po pożarze niebezpiecznych odpadów koło Zielonej Góry, rząd forsuje zmiany w ustawie, które mają odebrać mieszkańcom gmin, powiatów, miast i miasteczek prawo głosu w sprawie tego, co się dzieje w środowisku wokół nich. Decyzją rządu, bez zasięgnięcia opinii lokalnej społeczności, bez oceny ekspertów i naukowców o wpływie inwestycji na środowisko przyrodnicze i warunki życia, będzie mógł decydować o lokalizacji różnych inwestycji, które uzna za strategiczne. I to wszystko dzieje się na trzy miesiące przed wyborami, kiedy głosami tych właśnie mieszkańców rząd chce być ponownie wybrany – dodaje Mirosław Proppé, prezes Fundacji WWF Polska.

– Jako strona społeczna apelujemy do posłów i posłanek o rozwagę podczas głosowania nowelizacji tzw. ustawy ocenowej. Konsekwencje regulacji, które wdrożyć ma ten projekt w największym stopniu dotkną mieszkańców mniejszych miejscowości – bo właśnie tam lokowana jest większość inwestycji, określanych jako „strategiczne”. Z tego powodu na razie nowelizacja OOŚ nie jest dostrzegana przez ogół opinii publicznej. Zmieni się to jednak w chwili, gdy nagłośnione zostaną pierwsze przypadki przyspieszania inwestycji w oparciu o „Lex knebel”, ze szkodą dla ludzi i środowiska. Obywatele, którzy zrozumieją, że odebrano im ich prawa, wcześniej czy później sprawdzą, jak głosowali posłowie reprezentujący ich region i rozliczą ich przy urnie wyborczej. Stanie się to już podczas najbliższych wyborów parlamentarnych i samorządowych – podsumowuje Barbara Czerniawska z inicjatywy społecznej „NIE dla projektów CPK w całej Polsce”. 

NSA uchylił wstrzymanie decyzji środowiskowej dla Turowa. W sierpniu orzeczenie o prawidłowości decyzji

Naczelny Sąd Administracyjny uchylił wydane przez Wojewódzki Sąd Administracyjny postanowienie o wstrzymaniu wykonalności decyzji środowiskowej dla Turowa. Nie kończy to jeszcze sprawy kopalni, gdyż o prawidłowości decyzji środowiskowej WSA będzie dopiero orzekał. Organizacje ekologiczne podkreślają, że zamieszanie wokół odkrywki wynika z nieprawidłowego trybu przedłużenia koncesji na wydobycie węgla brunatnego i ostrzegają przed konsekwencjami uchwalanego właśnie “Lex Turów”, które ma umożliwić rządowi obchodzenie prawa. 

– Dzisiejsze orzeczenie NSA oznacza tylko tyle, że odmówiono zastosowania środka tymczasowego, jakim jest wstrzymanie wykonalności decyzji środowiskowej dla kopalni Turów. Natomiast o tym, czy decyzja środowiskowa została wydana zgodnie z prawem sąd będzie dopiero decydował pod koniec sierpnia – skomentowała Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Frank Bold.

Skargę na decyzję środowiskową dla kopalni złożyły organizacje pozarządowe działające w Polsce, Czechach i Niemczech na rzecz ochrony przyrody i klimatu. Jak argumentują, decyzja środowiskowa została wydana w sposób nieprawidłowy, z pominięciem istotnych negatywnych aspektów działalności kopalni. 

– Nawet Federacja Związków Zawodowych działających na terenie kopalni Turów zwracała uwagę na to, że w przypadku przedłużenia koncesji na wydobycie doszło do nieprawidłowości. W pełni zgadzamy się z obawami, jakie wyrażają związkowcy i tak samo jak oni uważamy, że nastąpiły nieprawidłowości w postępowaniu koncesyjnym, za które odpowiada PGE i rząd premiera Morawieckiego. Jednak najbardziej rażącym błędem z ich strony jest brak dobrego planu sprawiedliwej transformacji energetycznej, który pozbawił region turoszowski środków unijnych – powiedziała Anna Meres z Greenpeace.

Termin rozprawy, na której WSA w Warszawie rozstrzygnie, czy decyzja środowiskowa została wydana z naruszeniem prawa, został wyznaczony na 31 sierpnia.

– Rząd twierdzi, że nawet przy negatywnym dla PGE rozstrzygnięciu sądu spółka będzie mogła dalej wydobywać węgiel w Turowie. Jednak w naszej ocenie, jeśli sąd uchyli decyzję środowiskową, to daje podstawę do podważenia koncesji wydanej na jej podstawie. Mnogość błędów popełnionych przy wydawaniu koncesji doprowadziła do sytuacji, w której na stole nie ma już właściwie rozwiązań prawnych umożliwiających legalne wydobycie węgla w kopalni – stwierdziła Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Frank Bold.

Jak zwracają uwagę organizacje, rządzący podjęli próbę zabezpieczenia się przed konsekwencjami własnych pomyłek proponując do tzw. ustawy ocenowej wrzutkę nazwaną już przez media “lex Turów”. Poprawka ma spowodować, że wstrzymanie decyzji środowiskowej nie będzie miało wpływu na realizację przedsięwzięcia.

– Ten przepis jest w oczywisty sposób kuriozalny i bardzo niebezpieczny w kontekście starań naszego kraju, aby wykazać, że wciąż jesteśmy państwem prawa. “Lex Turów” oznaczać będzie, że wyroki sądów będzie można lekceważyć. Nawet gdy sąd uzna, że dana inwestycja może powodować znaczne szkody środowiskowe i zaleci jej wstrzymanie jako środek zapobiegawczy, by do tych szkód jednak nie doszło, to inwestor będzie mógł dalej bez przeszkód realizować to, co zaplanował. Rząd już wcześniej zapowiadał, że nie będzie respektował wyroków i postanowień sądów w sprawie Turowa czy Odry, a teraz podniósł te zapowiedzi do rangi ustawy – powiedział Radosław Gawlik ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA.

Mazowiecki program ochrony powietrza do zaostrzenia po wyroku sądu? 

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uwzględnił popieraną m.in. przez Cech Zdunów Polskich skargę na zakaz palenia w kominkach w dni smogowe, określony w mazowieckim programie ochrony powietrza (POP). Jak podkreślają prawnicy strony społecznej, uzasadnienie przedstawione przez sąd prowadzi do wniosku, że władze województwa powinny zaostrzyć regulację i dla gospodarstw posiadających więcej niż jedną instalację grzewczą wprowadzić zakaz palenia w dni smogowe nie tylko biomasą, ale również węglem. 

– To dosyć nieoczywiste rozstrzygnięcie. Z jednej strony wydaje się niekorzystne dla województwa i strony społecznej, bo uwzględnia skargę na zakaz palenia biomasy drzewnej w dni smogowe w kominkach i piecach, które nie stanowią jedynego źródła ciepła w danym domu. Ale uważne wysłuchanie uzasadnienia wyroku prowadzi do przeciwnych wniosków niż te, które zapewne chciałby wyciągnąć skarżący i wspierający go przedstawiciele branży kominkowej – komentuje wczorajszy wyrok sądu radca prawny Miłosz Jakubowski z Frank Bold, reprezentujący Stowarzyszenie Lepsze Miejsce, które jest uczestnikiem postępowania na prawach strony. 

Skargę na stanowiący część POP-u tzw. plan działań krótkoterminowych złożył mieszkaniec województwa mazowieckiego, a poparł między innymi Cech Zdunów Polskich oraz stowarzyszenie branżowe Kominki i Piece. Skarga dotyczyła zakazu spalania biomasy drzewnej w kominkach i piecykach, które nie stanowią jedynego źródła ogrzewania, w okresie występowania wysokich poziomów zanieczyszczenia powietrza.  

W ustnym uzasadnieniu sąd wyraźnie nie zgodził się ze stwierdzeniami skarżących, jakoby nowoczesne kominki nie powodowały zanieczyszczenia środowiska. Jako jedyną przyczynę unieważnienia zaskarżonej części POP sąd podał to, że w sposób nieuzasadniony różnicuje ona sytuację osób spalających biomasę drzewną od tych, które w tym samym celu spalają węgiel. 

– Zdaniem sądu niezrozumiałe jest to, że jeżeli dodatkowe źródło ciepła opalane jest węglem, to można z niego korzystać również w dni smogowe, podczas kiedy w tej samej sytuacji nie można skorzystać z kominka na biomasę. Tak więc sąd nie zakwestionował zasadności wprowadzania ograniczeń dla spalania biomasy, tylko wytknął brak podobnego zakazu dla węgla. Prowadzi to do wniosku, że zdaniem sądu przepisy mazowieckiego POP powinny być surowsze i w przypadku dodatkowych źródeł grzewczych powinny obejmować również spalanie węgla, a nie tylko biomasy – tłumaczy mec. Jakubowski. 

Wyrok nie jest prawomocny, przysługuje od niego skarga do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Do czasu uprawomocnienia się wyroku POP obowiązuje bez zmian. 

– W województwie mazowieckim nadal występują przekroczenia poziomów dopuszczalnych i docelowych zanieczyszczeń powietrza, nie mówiąc już o znacznie bardziej rygorystycznych wytycznych WHO. Przekłada się to na tysiące zachorowań i przedwczesnych zgonów mieszkańców regionu. Jakość powietrza ulega na szczęście stopniowej poprawie, co jest w dużej mierze zasługą przyjętych w ostatnich latach aktów prawa miejscowego – uchwały antysmogowej i POP-u. Wyrok sądu wskazuje, że przepisy antysmogowe w województwie należy zaostrzyć. Dobrą okazją do tego będzie aktualizacja Programu ochrony powietrza, która jest obecnie opracowywana przez władze regionalne – podkreślił Piotr Siergiej z Warszawy Bez Smogu. 

Groźna dla właścicieli nieruchomości i samorządów nowelizacja prawa geologicznego w Senacie 

Senat na najbliższym posiedzeniu zajmie się nowelizacją prawa geologicznego i górniczego, którą Sejm przyjął mimo licznych głosów sprzeciwu płynących ze strony organizacji społecznych i samorządów. Projekt wprowadza nowe regulacje m. in. w zakresie ochrony złóż, które bardzo znacząco ingerują w prawo własności nieruchomości oraz we władztwo planistyczne gmin. 

Fundacje RT-ON i Frank Bold, a także wielkopolscy samorządowcy ze Stowarzyszenia “Samorząd dla Zrównoważonego Rozwoju” zaapelują o odrzucenie szkodliwych zapisów nowelizacji do senatorów z Komisji Środowiska oraz Komisji Gospodarki Narodowej i Innowacyjności, których posiedzenie odbędzie się już 11 lipca. 

Jak podkreślają organizacje, planowane przepisy pozwolą ministrowi klimatu i środowiska arbitralnie decydować o tym, które złoża w Polsce zostaną uznane za strategiczne i gdzie w związku z tym wprowadzić np. zakaz zabudowy. 

Gminy będą zobowiązane do uwzględnienia decyzji ministra w dokumentach planistycznych bez możliwości odwołania się od niej do niezawisłego sądu. Właściciele nieruchomości położonych na terenie złóż strategicznych nie będą mieli prawa do żadnego odszkodowania za spadek wartości działki czy ograniczenie prawa do korzystania z niej, ani możliwości odwołania się do sądu od decyzji ministra dotyczącej ich własności. 

– Przewidziana nowelizacją ochrona złoża może uniemożliwić realizację jakichkolwiek prywatnych i publicznych inwestycji, blokując rozwój danego terenu. Decyzję o tym, że Kowalskiemu nie wolno zbudować domu na własnej działce, a gminie – nowej drogi czy szkoły, podejmie arbitralnie minister w Warszawie – mówi Miłosz Jakubowski, radca prawny z Fundacji Frank Bold. 

– Co więcej, wydanie decyzji będzie możliwe również dla złóż, których wydobycie nie jest w ogóle planowane i potrzebne dla gospodarki. Ministerstwo klimatu nawet się z tym nie kryje, zapowiadając ochronę złóż węgla brunatnego, mimo że Polska szybko odchodzi od wykorzystania tego surowca, co potwierdzają nawet rządowe strategie, takie jak najnowsza aktualizacja Polityki Energetycznej Polski – dodaje mec. Jakubowski. 

Nowe przepisy dotyczą kopalin objętych tzw. własnością górniczą Skarbu Państwa (takich jak węgiel, rudy metali i pierwiastków promieniotwórczych, siarka, sól, gips, kamienie szlachetne, pierwiastki ziem rzadkich, metan, gazy szlachetne), ale także np. złóż piasków i żwirów. 

– Wraz z nowelizacją prawa geologicznego powróci temat zapomnianych już planów wobec złóż węgla brunatnego w Gubinie i Brodach, Złoczewie, Legnicy czy w Wielkopolsce Południowej oraz Wschodniej. I to w najgorszym możliwym wydaniu, bo zablokuje to rozwój gmin na dekady, mimo że wydobycie węgla nigdy tam nie dojdzie do skutku. Konsekwencje nowych przepisów dotkną także Śląsk, powodując ograniczenia w rozwoju budownictwa wielorodzinnego czy obniżając atrakcyjność regionu dla inwestorów – mówi Tomasz Waśniewski, prezes Fundacji RT-ON.